środa, 25 czerwca 2014

"Tradycja"





Rys.Andrzej Mleczko



Niestety niechlubną tradycją jest, że jakakolwiek wypowiedź, która nie jest zgodna z poglądami komentatorów blogu Jerzego Konikowskiego spotyka się z potokiem bzdur. 
Nawet, gdy postawić konkretne pytanie to można się spodziewać odpowiedzi o moim chamstwie, kompleksach albo o propagowaniu przeze mnie końcówek.
Ostatnio jeden z mądrali wywiódł, że pobicie niewidomych pochodzi w prostej linii od mojego zgubnego wpływu na młodzież!
Brawo! tak trzymać! Najlepsze tradycje "Trybuny Ludu" i "Gazety Wyborczej" wiecznie żywe!.
Nie bardzo wiem dlaczego rezerwują dla siebie głos w ważnych kwestiach dotyczących polskich szachów a ja mam pisać o dawnych czasach i komentować partie. Z jakiej racji? Przecież wielokrotnie padał argument, że to ja próbuje zamykać usta, ograniczać wolność słowa, że tu nie Korea itd.
A jak mam ochotę napisać o czymś co mnie nurtuje, nie podoba mi się, to co? Mam siedzieć cicho bo tak się Panom z blogu J.K podoba? Mają złudzenie, że wszyscy ich popierają?
A Pan Krzysztof chyba zapomniał co znaczy porozumienie, zrozumienie. Najwyraźniej według niego oznacza to, że Panowie piszecie co Wam się podoba i jak Wam się podoba ale ja mam siedzieć cicho.
No to się nie zrozumieliśmy.
Nowością jest stwierdzenie, że jakiś temat był już omawiany wielokrotnie. Pisze się tak wtedy, gdy już brak argumentów tak jak w przypadku rzekomego niszczenia juniorów albo "przeskakiwaniu" debiutu.
Piszący uparcie udają, że niczego nie widzą i nie rozumieją albo rzeczywiście tak jest.
Zamiast podjąć temat. Ale polemika jest obca tym ludziom bo nie mają żadnych argumentów poza osobistymi wycieczkami.
Ale niech piszą. Dają tym tylko świadectwo własnej mizeroty. 
Zresztą jakby co to zawsze mogą się powołać na "rewelacje" doskonale imitującego istnienie Zb.N.
Jak już szukają chama i prostaka to mają go blisko siebie...
Chwała walczącym o dobro polskich szachów!




poniedziałek, 23 czerwca 2014

"Niewiedza"












Jerzy Konikowski jak zwykle udaje, że nie wie o co chodzi i jak zwykle czuje się atakowany. Chciałbym przypomnieć, że zalecił on J.K.Dudzie "rozszerzenie" repertuaru debiutowego a nie przejście na 5.0-0. 
Wszyscy wiedzą ( a Janek przede wszystkim) jakie pozycje powstają w obu przypadkach. Wybór tej czy innej strategii to wspólna decyzja Janka i jego trenera. Już w czasie turnieju w Holandii pisałem kto jest trenerem Janka i kto z nim jest na turnieju. 
Nawet jeśli J.K nie czyta mojego bloga to jakiś jego fan pewnie mu to zapodał.
Zresztą J,K zna bardzo dobrze Andrzeja Filipowicza a Andrzej się doskonale orientuje w sprawach personalnych. Dlatego wyjaśnienie J.K jest żenujące.
Nie wiedzieć kto trenuje najlepszego polskiego juniora to nawet trudno określić co to jest.
Użyłbym określenia "skandaliczne" bo to ulubione przez J.K i tu akurat pasuje jak ulał.
J.K myli też pracę przy składaniu książek debiutowych ( bo przecież ich nie pisze) z działalnością trenerską. Nie ma to wiele wspólnego.
Niestety podobny poziom wiedzy prezentują "amator" 'szachista" i inni komentatorzy z blogu J.K.
Ich wciąż powtarzające się kłamliwe teksty o MASZ są zdumiewające. Nie mają pojęcia kto i czego tam uczy ale nie przeszkadza im to aby źle pisać i o tematyce i wykładowcach.
Nie rozpoznają różnicy pomiędzy przeskakiwaniem  debiutu a "przeskakiwaniem debiutu".
Przynajmniej dwa razy to wyjaśniałem ale gdzie tam. 
Traktują to dosłownie i jeszcze wmawiają, że ja tak do tego podchodzę.
I to są ludzie dbający o dobro polskich szachów? 
To ja dziękuje już Panom!






"Wujek dobra rada"






"Tajemniczy" trener J.K.Dudy





Tytułowa postać jest rodem z kultowego "Misia" . I choć we wspomnianym filmie udzielił on prezesowi dobrej rady w sprawie wyjazdu do Londynu to obecnie jest synonimem nikomu niepotrzebnych porad .
Podczas trwania turnieju Tata Steel  Jerzy Konikowski zalecił J.K.Dudzie granie w partii hiszpańskiej w 5 pos. 0-0 zamiast 5. d3 przy okazji partii Duda-Muzyczuk. Jakiś czas temu J.K przypomniał tą rekomendację, twierdząc, ze zalecił Jankowi rozszerzenie repertuaru debiutowego jako doświadczony trener.
Jerzy Konikowski miał kilka miesięcy na przemyślenie swej, rzekłbym skandalicznej wypowiedzi ale jak widać refleksja nad tym co napisał jest mu zupełnie obca.
Mam proste pytania na które może ktoś z wielbicieli J.K odpowie bo on sam zachowa pogardliwe milczenie jak mniemam.

1) Jak można zalecać w ramach rozszerzenia repertuaru granie posunięcia, które zawodnik stosuje w praktyce od dawna? Może należało pierwej sprawdzić w dowolnej bazie. J.K zapewne korzysta z Mega Database a tam możemy znaleźć partię Janka w 5.0-0 z 2008 roku. A i później też tak grywał.

2) Jak można zakładać, że zawodnik o rankingu powyżej 2500 nie wie o istnieniu roszady w piątym posunięciu? I , że nie orientuje się w charakterze walki w obu strukturach.?

3) Jak długo będzie trwało udawanie, ze Janek nie ma trenera?

Nie przypominam sobie aby na blogu J.K wspomniano o jego trenerze, że nie wspomnę o podaniu imienia i nazwiska. Przecież to nie brak informacji jest przyczyną. Zawiść to byłoby najwłaściwsze określenie bo nie widzę innego powodu.
O swej współpracy z Wojtaszkiem i Najditschem J.K wspomina często a tu jakoś nie przechodzi mu przez klawiaturę imię i nazwisko Leszka Ostrowskiego.
Jednego z trenerów MASZ dodam. Ciekawe czy też jest zaliczany do zaszczytnego grona "leśnych dziadków"?
Danie takiej rady jest jakby puszczeniem oka za plecami trenera Janka. Leszek jest trenerem doświadczonym i jak dla mnie bardziej wiarygodnym od Jerzego Konikowskiego.
Przede wszystkim dlatego, że od wielu lat jest obecny w każdej fazie treningu swych podopiecznych oraz na każdym turnieju, gdzie startują. Planuje ich starty , odpowiada za przygotowania planów pracy, przygotowania do partii. I jakoś sobie z tym radzi całkiem nieźle.
To coś innego niż udzielanie wygodnych, nieodpowiedzialnych porad przez kogoś kto nie wiadomo jak dawno nie był na turnieju i nie wiadomo kiedy ostatnio trenował przy szachownicy.
O ile wiem Janek nie czyta tych niedorzeczności a Leszek zachowuje spokój więc J.K może sobie albo darować takie porady albo kompromitować się dalej. 
Jak wiadomo Andrzej Filipowicz jest bardzo krytycznie nastawiony do polityki PZSzach ale potrafi docenić osiągnięcia zawodników i trenerów i napisał po ostatnich Mistrzostwach Polski kilka ciepłych słów o współpracy Leszka i Janka . Tak się mimo różnicy zdań wspiera polskie szachy a nie poprzez ignorowanie faktów i osobiste uprzedzenia!.
A podobno Panom na blogu J.K leży na sercu dobro polskich szachów a Janka w szczególności ...





piątek, 13 czerwca 2014

Wielki Poprzednik











9 marca 2014 Robert James Fischer świętowałby 71 urodziny. Z tej okazji odwiedził grób Fischera w Selfoss ( ok 30 km od  Reykjaviku ) wielki Garri Kasparow. Wpisał się do księgi pamiątkowej , udzielił wywiadu ale przede wszystkim był tam i tym samym wyraził swój szacunek dla Wielkiego Poprzednika. Szczegóły są dostępne pod adresem http://www.chess.com/news/historic-moment-in-chess-kasparov-at-fischers-grave-4016




Wywiad jakich mało









W ostatnim numerze "Mata" ukazał się wywiad z Grzegorzem Gajewskim, jednym z naszych czołowych arcymistrzów. Wiele zdumiewających wniosków wysnuto z wypowiedzi arcymistrza.
Chciałbym przede wszystkim zauważyć coś o czym  w ogóle nie wspomniano czyli szczerości a zatem i autentyczności wypowiedzi.
W naszej kulturze rzadko kto przyznaje, że doszedł "do ściany" w sensie poznawczym, sportowym.
Raczej normą jest "prężenie" się i udawanie kogoś kim nie jesteśmy byle tylko wypaść lepiej .
Tymczasem Grzegorz bez wstydu przyznaje, że ugrzązł w miejscu. Jak dla mnie nie ma znaczenia czy taka deklaracja pada w wieku 30 czy 50 lat. Czy tak jest rzeczywiście i czy coś można na to poradzić?
Nie wiem ale chciałbym życzyć Grzegorzowi jak najlepiej bo przecież takie chwile bywają u każdego.
Szczególnie dziwią mnie opinie na  ten temat ludzi, którzy nigdy nie byli zawodowymi szachistami i mogą tylko krytykować co przychodzi im z tym większą łatwością, że nie znają zagadnienia i nie mają żadnych hamulców.
Nie zgadzam się także z opinią o rzekomym ataku Grzegorza na J.K Dudę i doszukiwanie się w tym jakiegoś celu.
Raczej jest to opinia doświadczonego zawodnika, który niejedno widział i patrzy realnie na wzrost Janka. 
Jasio oczywiście ma braki ale może je usunąć . Taką opinię wyraził także Grzegorz.
Sam przyznaje, że trudno mu grać z Jasiem Krzysiem mimo przewagi wiedzy debiutowej.
Oczywiście kibicuje Jankowi i jego trenerowi-Leszkowi Ostrowskiemu . Zdaję sobie sprawę w jak trudnym są położeniu. Nie mogą i nawet nie powinni liczyć na pomoc polskiej czołówki.
Tu zgadzam się z opinią Andrzeja Filipowicza, że Janek nie powinien z nikim z nich pracować tylko ich ogrywać. Widziałem już efekty takiej współpracy, które były w dalszej perspektywie zdecydowanie negatywne.
Widziałem w akcji Leszka Ostrowskiego nie jeden raz i wiem, że wszelkiego rodzaju podjazdy i ataki traktuje jako wyzwanie i zrobi z tego właściwy użytek obracając na korzyść podopiecznych.
Natomiast osobną sprawą jest stosunek czołówki do Janka. Nie podejmuje się tworzyć jakiejś specjalnej opinii ale gdyby nawet drużyna przyjęła go powiedzmy powściągliwe to zawsze młodzi budzili mieszane uczucia. Z jednej strony wiadomo, że nadejdą i muszą zmienić "starych" ale dlaczego tak zaraz? 
Może warto przy ocenie Radka Wojtaszka także zobaczyć czy może nie doszedł on do "ściany".
Przynajmniej w tym momencie. Łatwo jest krytykować ale może nie jest w stanie w tej chwili grać lepiej? Oczywiście życzę mu jak najlepiej!






poniedziałek, 9 czerwca 2014

Roszada jednak się przydaje...





Grigorij Levenfisch




Ostatnio napisałem o osobliwościach robienia bądź nie robienia roszady. Na temat króla zostawionego w centrum na pastwę figur przeciwnika napisano całe książki. 
Do przebogatej skarbnicy przykładów na ten temat dodam jeszcze jeden, który poraża swą energią w ataku na króla. W uwagach wykorzystałem komentarze zwycięzcy oraz analizy programu Fritz 13.










niedziela, 8 czerwca 2014

Kto to jest?








                                               Proszę o podanie nazwisk pięciu Panów ze zdjęcia





sobota, 7 czerwca 2014

Z roszadą w pamięci...










Dawid Bronstein zadziwia mnie do dziś swoimi pomysłami w każdym stadium partii. Proponuję poniższą partie w charakterze przykładu na to jak błędne bywa mniemanie, że należy szybko roszować. 
Dodam jeszcze dwie anegdoty. 
W roku 1976 po zwycięstwie w Sandomierzu udało się zaprosić Dawida Bronsteina do Warszawy w trakcie trwania kursu trenerskiego na AWF.
Arcymistrz pokazywał oczywiście partie ze zwycięskiego turnieju i w trakcie zadawał różne pytania aby pobudzić nasze myślenie. W jednej z pozycji po typowym pytaniu "Co teraz zagralibyście"? jeden z naszych mm. odpowiedział: " Roszadę, roszada jest zawsze dobra".
Bronstein uśmiechnął się i zapytał: " Gdy macie w domu butelkę wódki to musicie ją od razu wypić?"

Druga anegdota dotyczy moich prób nakłonienia juniora do tego aby jednak robił roszadę. Junior był twardy i w charakterze argumentu przytoczył mi 10 partii w których świadomie nie robił roszady. Uzyskał 2 punkty w tym w jednej z wygranych partii przeciwnik w kompletnie wygranej podstawił wieżę!
Jednak uważał , że ma rację!
W poniższej partii użyłem komentarzy D. Bronsteina z książki " Uczennik czarodieja" M-RIPOL klassik 2004.