piątek, 7 kwietnia 2017

Kolega Tomeczek



  ur. 22 października 1955 w Łodzi  
zm. 28 lutego 2017 w Łodzi    


Grudzień 1978 rok Szeligi. Właśnie skończyła się I liga seniorów i mając w odległej perspektywie powrót do Łodzi wybraliśmy się z drużyną "Anilany" na długi spacer. Szczegóły zatarły się już w mej pamięci. Powracaliśmy w mroźnym wietrze idąc po zamarzniętym jeziorze . Ratowało nas tylko wypite w drodze powrotnej grzane piwo z sokiem.. Rozbiliśmy się tez na "podgrupy" w zależności od tempa marszu.

Szedłem z Witkiem Balcerowskim i Tomkiem Rakowieckim. Witek czyli tzw późniejszy Mistrz Osiwiały spojrzał w pewnym momencie na Tomka kulącego się z zimna w kusej kurteczce i swoim zwyczajem krótko scharakteryzował kolegę z drużyny; "Kolega Tomeczek , dusza artystyczna plus brak kalesonów"


***                                              

W tej żartobliwej charakterystyce było sporo prawdy.


Poznałem Tomka w zamierzchłych czasach , gdy obaj byliśmy jeszcze juniorami.
Mieszkał niedaleko ode mnie i często grywał w szachy w pobliskim parku Staromiejskim, gdy tylko sprzyjała pogoda.

Spotykało się tam zresztą wielu szachistów takich jak niestety nie żyjący już Andrzej Rosiak , Sylwek Pawlak i wielu mniej znanych ale zawsze gotowych do gry. W jakimś momencie grywał tam nawet IM Józef Pietkiewicz.

Udało mi się przekonać Tomka aby przeniósł się z "Resursy" do "Anilany".
Mielismy odpowiednio wysoki fundusz , byliśmy młodzi i mogliśmy wyjeżdżać na turnieje w zasadzie bez ograniczeń. 

Od tego momentu nasze więzy się zacieśniły. O ile pamiętam mieszkaliśmy razem na wszystkich ligach i , gdy się dało na turniejach.


***

Tomek był bardzo dobrym kompanem. Miał olbrzymie poczucie humoru, nie był napastliwy, niczego nie narzucał. To, że przebywaliśmy razem na wszelkich wyjazdach wydawało się tak naturalne jak oddychanie. Nie pamiętam aby były pomiędzy nami jakiekolwiek nieporozumienia a przecież bardzo różniliśmy się w poglądach zarówno na szachy jak i na życie w ogóle.


***


Tomek był wówczas zupełnie niepraktyczny , zanurzony tak w szachach jak i w świecie muzyki popowej . Handlował płytami na rynku, zamieniał się nimi i ze znawstwem rozprawiał o swych ulubionych zespołach. Pamiętam, że to właśnie Tomek zapoznał mnie  jedną z płyt z serii "Biały kruk czarnego krążka". Dodam ,że był to czas jeszcze płyt winylowych.

Było to poniższe nagranie, które zrobiło na mnie bardzo silne wrażenie . Później pojawiły się płyty tego zespołu a ja z prawdziwą przyjemnością wziąłem udział w dwóch koncertach grupy "Ossian"  








W szachach Tomek był zwolennikiem konkretu. Interesował go przede wszystkim debiut. Był w tej fazie bardzo groźnym i wymagającym partnerem. Powoli z czasem jego styl ewoluował i przyszła także wiedza o grze pozycyjnej.


Tomek miał bardzo rozbudowane notatki szachowe. Większość z nas brała wtedy przykład z arc. Schmidta i robiła notatki według jego wzoru. Był to czas grubo przed komputerami i po prostu nie było innego wyjścia. Z uwagi na to, że widziałem i jedne i drugie notatki mogę powiedzieć, że "kwity" ( nieco pogardliwe określenie Jacka Bednarskiego) Tomka ustępowały arcymistrzowskim tylko przejrzystością.

Chętnie się ze mną dzielił swymi analizami, choć rzadko z nich korzystałem z uwagi na duże różnice w repertuarze debiutowym.

Z owymi "kwitami" wiąże się pewna anegdota. na której lidze Tomek zapadł w przedpołudniową drzemkę. W pewnym momencie zaczął jęczeć i próbował najwyraźniej biec. Sytuacja wyglądała na poważną wiec zbudziłem go i zapytałem co się stało. Okazało się, że dręczył go koszmar senny.

Z zamkniętymi oczyma, znękanym głosem Tomek relacjonował: " śniło mi się , że wysiadłem na jakiejś małej stacyjce a mój bagaż pojechał w p....u"


***


Proponuje dwie partie charakterystyczne dla stylu gry Tomka. Jedna z nich została wyróżniona publikacją w "Szachowym Informatorze" ( 31/315) Tomek wygrał ją w finale MP z jednym z najsilniejszych wówczas polskich szachistów. Pozwoliłem sobie do oryginalnych komentarzy Tomka dodać nieco swoich uwag.

W przygotowaniu do drugiej brałem udział. Jak zwykle na lidze mieszkaliśmy razem i wspólnie analizowaliśmy niektóre ostre pozycje. Jeszcze raz przypomnę, że nie było wówczas silników szachowych.






Pozycja po 11 pos. czarnych

Rakowiecki-Kuligowski





Pozycja po 13 pos. czarnych

Rakowiecki-Wojcieszyn 


Długo redagowałem ten trudny dla mnie wpis. Po prostu nie wiedziałem co i jak zapisać. Ulotne obrazy z przeszłości migały i choć wiele było radosnych i zabawnych chwil to każde wspomnienie połączone było z bólem straty z, której zdajemy sobie sprawę dopiero, gdy kogoś zabraknie.

Ojcze Pastewny, miej Tomka w swej opiece! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz