piątek, 8 lutego 2013

Szachowy świat Marka Dworeckiego




                                                      Mark Dworecki ze swym uczniem Arturem Jusupowem


Powracam do ostatnich publikacji Marka Dworeckiego polecanych przeze mnie.
Zanim jednak do tego przystąpię pozwolę sobie na refleksję na temat książek szachowych w ogóle.
Ukazuje się ich bardzo dużo i trudno niekiedy rozeznać się w tym potoku informacji.
Mnie książki interesują w ogóle a szachowe w szczególności. Książki debiutowe staram się mieć na „podglądzie”. Są mi one niezbędne w pracy trenerskiej ale nie przydaję im nadmiernego znaczenia.
Bardziej moja uwaga ukierunkowana jest na te pozycje, które dotyczą gry środkowej, strategii.
Czasem jednak ukazują się książki zawierające wiedzę pochodzącą z praktyki trenerów. Takimi właśnie są książki Dworeckiego.
Wyróżniają się przede wszystkim tym, że nie są kompilacjami a zapisem pracy Dworeckiego z uczniami.
Znajdziemy w nich zarówno zagadnienia gry środkowej, strategii, taktyki, problematykę podejmowania decyzji, przygotowania do partii , sztuki analizy i wiele innych. Słowem całe bogactwo szachów jest przedmiotem zainteresowania Dworeckiego.
Mnie bardzo zainteresowały jego wypowiedzi na temat zbyt wielkiego znaczenia jakie przydaje się fazie debiutowej. Z tym problemem spotykam się jako trener na co dzień.
Zarówno rodzice jak i działacze klubowi a często sami zawodnicy domagają się wręcz dopracowania repertuaru , dopatrując się właśnie tutaj przyczyn niepowodzeń .
Trudno jest przekonać kogokolwiek z wymienionych, że sprawa wygląda zupełnie inaczej.
Oddaję teraz głos Markowi Dworeckiemu:

„Znajomi mistrzowie i arcymistrzowie nie raz próbowali mnie przekonać, że cały lub prawie cały czas przy przygotowaniu należy oddać debiutowi lecz bezskutecznie. Przypomnijcie sobie ile razy wy lub wasi uczniowie traciliście punkty z powodu trudności w debiucie a ile w dalszej grze. Wierzę , że przekonacie się, że rezultat walki jest określany w grze środkowej i w końcówce znacznie częściej niż w debiucie. Te spostrzeżenia są  słuszne zarówno w przypadku bardzo silnych graczy jak i dla młodych szachistów."

Dalej przytacza bardzo znamienny fragment z książki Johna Rowsona „Szachy dla zebr”

„Pamiętam, że gdy miałem 14 lat i ranking rzędu 2000 mój pierwszy szachowy trener MF Donald Holms poradził mi aby na jakiś czas odłożyć na bok prace nad debiutami i skoncentrować się nad poprawieniem techniki liczenia wariantów.
Rowson był bardzo dumny z swych opracowań debiutowych i wciąż je aktualizował.
Odparłem Donaldowi: wkrótce zajmę się techniką liczenia wariantów jak tylko w pełni „dostroję”  swój repertuar debiutowy i będę miał pewność, że nie napotkam na trudności w swoich debiutach. Donald roześmiał się i przepowiedział mi, sprawiedliwie zresztą, że nigdy tego nie osiągnę."

Miał oczywiście rację. Przecież w miejsce jednych pojawią się inne problemy, poza tym teoria debiutów nie stoi w miejscu i wciąż będzie coś nowego do dopracowania.
Ta cecha teorii debiutów jest jednym z czynników tak wciągających i powodujących, że zapomina się o innych fazach gry.
Drugim czynnikiem jest potoczna obserwacja, która pozwala skojarzyć przygotowanie debiutowe z bezpośrednim rezultatem partii podczas gdy przykładowo jakieś pozycje z gry środkowej, które pracowicie studiowaliśmy, mogą w ogóle nie zaistnieć na szachownicy.

"Rozważając w podobny sposób szachiści zapominają, że wcześniej czy później faza debiutowa kończy się. Nawet jeśli rezultaty debiutu będą pozytywne tak czy inaczej trzeba będzie później posunięcie za posunięciem odnajdywać najlepsze kontynuacje, rozwiązywać wciąż nowe problemy: pozycyjne, taktyczne, techniczne czy też psychologiczne.
Na wielu rozgrywkach, szczególnie dziecięcych i juniorskich widziałem jeden i ten sam obrazek. Szachiści rozgrywają debiut zgodnie z „ostatnim słowem nauki” a czasem nawet stosują własne rozpracowania. Lecz mija pół godziny-godzina i partnerów jakby ktoś podmienił. Poziom gry gwałtownie się obniża zaczynają się głębokie namysły nad elementarnymi posunięciami, pozycyjne lub taktyczne błędy następują jeden za drugim…"

Wybrałem tylko najciekawsze moim zdaniem fragmenty i to z jednego rozdziału. Dla każdego trenera i instruktora książki Marka Dworeckiego powinny być lekturą obowiązkową.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz