czwartek, 30 stycznia 2014

Żegnam na czas jakiś...






Rys.Andrzej Mleczko




Nazywając p.Kledzika szachowym ignorantem nie brałem pod uwagę zasad czy jest to uprzejme czy też nie tylko oceniałem stan wiedzy o szachach. Nie stopień poznania literatury szachowej, choć i tu miałbym niejedno zastrzeżenie ale praktykę jako zawodnika i trenera.
Ale nie upieram się. Może być dyletant.
Nawet zwykle monotematyczny Tedi przytoczył prosty ale charakterystyczny przykład ze swej praktyki.
Każdy kto grał w szachy może podać takich przykładów wiele.
Nie wiem skąd przekonanie Pionka, że trzeba mieć 2600 aby można było mówić o psychologi w szachach .
Moja wieloletnia praktyka mówi mi coś zupełnie innego. I każdy to powie kto pracował z dziećmi.
A może na temat repertuaru debiutowego gracza z 2700 nie powinni dyskutować dyletanci?
Podobno nie prezentuję żadnych konkretów.
Zatem pytanie do Radko, Krystiana i podobnych im Anonimów: Kto z Was ma jakieś doświadczenie w pracy instruktorskiej lub trenerskiej?
Pana Kledzika zapytam poraz drugi: Czy skontaktował się Pan z W.Morandą celem wyjaśnienia kto zniszczył jego talent i dlaczego poszedł na studia prawnicze zamiast grać w szachy wyczynowo? 
Rad bym tez usłyszeć odpowiedź na pytanie: kto zniechęca zawodników w wieku 19 lat do kontynuowania wyczynu?
Łatwo jest oskarżać, trudniej to wykazać. Ale pisać można bo to ciekawsze jest prawda?
Wbrew temu co piszecie panicznie boicie się merytorycznej dyskusji bo łatwiej jest pisać, że atakuję kogoś, wysługuję się itd. Ale poza tym nie macie niczego do powiedzenia.
Zdaję sobie sprawę, że psychologia może być doskonałą przykrywką do wszystkiego ale nie zawsze i nie wszędzie.
Nie twierdzę, że P.Kledzik pisze pod dyktando ale przecież to nie są jego poglądy bo niby skąd to wie?Jak jest w stanie ocenić czy Radek ma problemy debiutowe czy inne.?
Ciekawy jest argument, że debiuty dotyczą wszystkich itd. a psychologia to może i tak.
Od lat nie czytałem na blogu J.K innej oceny gry jak dotyczącej debiutów, wariantów debiutowych ,repertuaru itd.
 Napisałem już wystarczająco dużo. Nie zamierzam się powtarzać w apelach i poglądach.
Wracam do szachów bo to na szczęście mogę zrobić a są ludzie, którzy czekają na ciekawe wpisy.
Żegnam Panowie!





Jeszcze o ignorancji




Andrzej Mleczko

.


Odpowiedz Pana Kledzika na mój wpis wymaga jednak uzupełnienia bo zarówno on jak i komentujący zdają się nie doceniać wagi psychologii w szachach.
Można się o jej znaczeniu przekonać czytając biografie wybitnych szachistów, komentarze do partii albo "pójść do ludzi" czyli zająć się szkoleniem.
Na niższym etapie szkolenia aspekty psychologiczne mają nawet większe znaczenie bo młody adept spotyka się z pewnymi sytuacjami pierwszy raz i nie wiadomo jak sobie poradzi.W odległych czasach mojej młodości jeździłem na turnieje sam i wiem jak jest trudno dojść do siebie po "niezasłużonej" porażce choćby.
Widziałem też wiele partii przegranych jeszcze przed ich rozpoczęciem.
Takich w, których wiedza debiutowa nie miała nic do rzeczy.
W chińskiej "Księdze Przemian" jest takie zalecenie, które kieruje sie niekiedy do pytajacego: "Mów we własnym imieniu.Ujmy to nie przyniesie".
Przecież Pana uwagi o repertuarze debiutowym Radka są "sterowane z tylnego siedzenia".
Nie może Pan przecież tego powiedzieć od siebie bo nie zna sie Pan na tym.
Wiele juz razy operował Pan argumentami, które nie sa wiarygodne poprzez to, że nie sa pana głosem co przecież widac, słychać i czuc. Jest duży obszar na , którym jako kibic może Pan dowoli wyrażać swe opinie i będą one w pełni uzasadnione ale jak widać o psychologii szachów i repertuarze debiutowym nie ma Pan pojecia..
W niewiedzy nie ma niczego złego. Jest jak puste naczynie z, którego nie mozna pić dopóki się go nie wypełni.
Uczona ignorancja ubrana w zręczne słowa pozostaje nadal ignorancją
Panie Krzysztofie!
Niech Pan mówi we własnym imieniu! Ujmy to nie przyniesie.




Ile" waży" psychologia?






Rys.Andrzej Mleczko





Cieszy mnie, że Mateusz Bartel wyrwał swój blog ze stanu "hibernacji". 
Mylę, że dobrze jest poczytać przemyślenia naszego czołowego szachisty.
Zwłaszcza, gdy temat jest tak interesujący.
Reakcje na blogu K.Jopka i J.Konikowskiego skłoniły i mnie do napisania kilku uwag.
Pan Kledzik odrzuca opinię Aroniana na temat znaczenia psychologii jako miarodajną jedynie dla czołówki światowej.
Ciekawy pogląd biorąc pod uwagę, że opinie Kramnika czy Karpowa na temat roli debiutów są przytaczane wytłuszczoną czcionką.
Tak jakby psychologia dotyczyła tylko jakiejś wybranej grupy graczy.
Nie sposób się z tym zgodzić!
Przeczy temu doświadczenie tysięcy szachistów, zarówno zawodowych jak i amatorów.
Każdy kto grał w szachy wie o tym doskonale. Decydująca partia o normę na I kategorię nie rożni się dla zainteresowanego ładunkiem emocjonalnym od partii ostatniej rundy turnieju w Londynie, gdzie ważyły się losy pretendenta do meczu o MŚ.
Decyduje ważność celu. Na ile dla nas jest ważny.
To nie zależy ani od rankingu ani od kategorii.
Jako trener mam pełny przegląd młodych adeptów od początkujących do medalistów MP, ME, i MŚ.
Okazuje się, że mają , każdy na swoim poziomie te same problemy, te same lęki.
Mam to na co dzień na turniejach, gdzie przygotowuję dzieci do gry i analizuje ich partie.
Piszę to z całkowitą pewnością bo "przerobiłem" setki przypadków.
Mam także za sobą doświadczenie swoje jako zawodnika, które także uzasadnia mój pogląd.
Próbę zbagatelizowania wypowiedzi Aroniana można odczytywać jako manipulację mającą na celu odrzucenie ważnego argumentu albo jako wypowiedz ignoranta, który pisze z pozycji kibica tam, gdzie potrzeba osobistego doświadczenia.

Trudno jednoznacznie określić co było przyczyną nieudanego startu Radka. Nikt z nas nie wie na pewno dlatego jak zwykle w takich przypadkach zalecać można umiar w ostatecznych opiniach.
Moja opinia jest taka, że Radek czuł zbyt silną presję. I nie wytrzymał jej.
Oznacza to, że musi coś zmienić i próbować dalej.
 Twierdzenia typu, że "nie umie grać w szachy" są "radosną" manifestacja głupoty jakiegoś 
anonima.
Nie wiem także czemu przy okazji oceny występu Radka przywołana została wypowiedź Moniki Soćko dotycząca lenistwa czołówki polskich szachistów.
Nie sposób ocenić wyniku Radka przy pomocy samej tylko psychologii ale ocenianie za pomocą tylko  repertuaru debiutowego jest równie nieuzasadnione. A nawet bardziej.
Dodam jeszcze, że w czasie najlepszych szachowych lat M.Adamsa, towarzyszyła mu na turniejach przyjaciółka i nie było widać aby jego wyniki na tym cierpiały.
Nie ma tu reguły.
A zatem: ile "waży" psychologia?






czwartek, 23 stycznia 2014

Arcymistrz i Małgorzata










Po serii wpisów tzw "obywatelskich", powracam do szachów w czystszej  postaci.
W roku 2006 ukazała się bardzo ciekawa książka autorstwa Viorela Bologana "Stupieni", czyli stopnie.
Pokazuje ona fragment drogi życiowej arcymistrza nierozerwalnie splecionej z szachami. 
Wybór partii jest bardzo ciekawy. Analizując je, można uzupełnić zarówno swą wiedzę debiutową jak i inne elementy gry. Partia, którą przytaczam zrobiła na mnie spore wrażenie.
Przede wszystkim oceną pozycji i komentarzem Bologana. 
Po każdej partii Bologan wskazuje na najważniejsze elementy, które pojawiły się w partii i mają znaczenie szkoleniowe.
Zapraszam!






Wnioski płynące z powyższej partii: 


1) Błąd w debiucie może mieć wpływ na przebieg całej partii. Należy bardzo odpowiedzialnie odnosić się do określania struktur pionowych. Błędny charakter decyzji czarnych ( 10...e5) polegał na tym, że białe mogły szybko wzmocnić swą pozycje na skrzydle hetmańskim , przy czym mogły to zrobić z tempami.

2) Często kiedy u czarnych powstaje pionowa para e5, f5 jest sens powalczyć o pola, które kontrolują te pionki. W tym celu białe przeprowadzają g4 lub f4, aby zmusić atakowanego pionka do pójścia do przodu, po czym zostaje zdjęta kontrola z pola d4 lub e4 ( 15.g4)

3) Niektóre ofiary można oceniać nawet nie zagłębiając się w liczenie zbyt wielkiej ilości wariantów.
Za ofiarowaną wieżę białe uzyskują minimum dwa pionki plus to, że wszystkie ich figury wezmą udział w ataku. czarne musza stracić kilka temp aby odprowadzić gońca z a1. Ich król jest pozbawiony osłony pionowej, a figury rozrzucone. Dlatego można ofiarować wieżę bez specjalnych wahań.

Czemu taki tytuł?  Na okładce jest zdjęcie Bołogana z jego żoną Margaritą  i podpis taki jak w tytule nawiązujący do powieści M.Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata".




niedziela, 19 stycznia 2014

Post scriptum







Rys.Andrzej Mleczko




Dziękuję wszystkim tym, którzy zwracali mi uwagę na bezpłodność co najmniej moich poczynań na polu tzw. polemik.
Po spełnieniu "obywatelskiego obowiązku" powrócę do szachów w ich czystszej postaci . W przeciwieństwie do całego tego towarzystwa mogę to zrobić. Im zostaje tylko żerowanie na cudzej energii.
Chciałbym zaapelować do piszących komentarze o umiar. Nie zamierzam publikować komentarzy dotyczących prywatnych spraw innych ludzi.
Jednocześnie przepraszam "Mamę" za usunięcie jej komentarza w chwili słabości. Chciałem skończyć jak najszybciej ten wątek.
To co Pani napisała jest oczywiste.






sobota, 18 stycznia 2014

"Merytoryczna dyskusja"






Rys. Andrzej Mleczko




Setnie się ubawiłem czytając komentarze na sąsiednim blogu!
Właściwie to tylko Tediego zabrakło. Martwi mnie jego nieobecność. Poza tym jest komplet i wszystkie stare śpiewki Mata, Krystiana oraz Radko.
Zmartwię lub uraduję  Krystiana cytując Marka Twaina , że "wiadomości o mojej śmierci są mocno przesadzone".
Poza tym jeśli już A.A ( Anonimowi Anonimowie) chcą merytorycznej dyskusji to pytam raz jeszcze na jaki temat? Jakoś nikt tego nie określił.
Czy na temat 5.d3  czy może na temat beztroski Leszka Ostrowskiego, że powtórzę pytania?
Pan Krzysztof niesłusznie uważa, że ponoszą mnie emocje, podobnie jak niezrównany Krystian mający dyżurny tekst o tym jakoby "puściły mi nerwy".
Nic z tych rzeczy Panowie!
Wręcz przeciwnie!
Nawet gdyby to wolę to niż , gdy Krystianowi puszczają zwieracze psychiczne.
Piszę w tej formie bo nie zamierzam ulec napuszonemu stylowi "dysputy".
Pan Krzysztof też mnie nie zawiódł. Jak zwykle nie ustosunkował się do podstawowego problemu ale wcale mnie to nie dziwi.
I znów te same teksty o podatkach, publicznym charakterze J.K.Dudy , wolności słowa itd.W dobie internetu stwierdzenie, że nie wiadomo kto jest trenerem J.K.Dudy są zupełnie niepoważne. A tym bardziej, że jest to tajna informacja.
Każdy kto się naprawdę interesuje szachami w Polsce w kilka minut może to ustalić lub powinien od dawna wiedzieć.
Interesująca jest też sytuacja, gdy nie wiadomo i...
No właśnie wtedy co? Działa wyobraźnia i zaczynają się spekulacje, zmyślenia, które najczęściej kończą się oskarżeniem kogoś personalnie lub że się tak wyrażę-ogólnie.
W sprawie Wojtka Morandy jakoś się Pan nie wypowiedział Panie Krzysztofie, nie sprawdził.
Lepiej kogoś obwinić?
Powiada Pan, ze wariant 5.0-0 został w dobrej wierze zaproponowany zamiast 5.d3?
Komu i przez kogo? Tak można zalecać początkującemu juniorowi . Jeśli jeden doświadczony trener (J.K) zaleca to drugiemu doświadczonemu trenerowi (L.O) to chyba ma go za idiotę szachowego bo innego wyjaśnienia nie widzę.
Jak Pan tego nie rozumie to nie da się wyjaśnić!
Poza tym z jakiej pozycji pisze Pan, że Kasparow i Carlsen mogą sobie grac co chcą a J.K.Duda to co musi? 
Pisze Pan z pozycji byłego zawodnika, trenera ?
Z własnego doświadczenia byłego zawodnika i obecnego trenera wiem, że możliwości zależą od okoliczności.
Przygotowując się do partii należy uwzględnić wiele czynników: siłę gry przeciwnika, jego słabości, styl gry , miejsce w tabeli aktualną formę psychofizyczną i wiele innych. Do tego dochodzi podobna wiedza o nas samych. W rezultacie powstaje koncepcja gry w danej konkretnej partii a nie w ogóle.
Może być tak, że nie jest wygodnie grać pryncypialnie z wielu powodów.
Tak robili i robią szachiści na najróżniejszych poziomach wtajemniczenia.
Jeśli nie wiemy czym się kierowali trener i zawodnik przy wyborze debiutu to powinniśmy powściągnąć raczej wyobraźnię. 
Może się zdarzyć, że koncepcja jest błędna ale nie musi.
Janek nie wyszedł źle z debiutu. Miał niewielka przewagę, tyle, że na skutek grubego błędu ja stracił. 
Nie sądzę aby w innych wariantach było coś więcej . Należy postawić pozycję, którą wiemy jak grać
Nie można oceniać koncepcji gry tylko z punktu widzenia debiutu. I rezultatu.
To nadmierne uproszczenie.
W najnowszym "Macie" jest króciutki wywiad z Aronianem.
Mówi między innymi o znaczeniu psychologii w szachach. Jest to przecież gracz ścisłej czołówki światowej. Czyżby coś chlapnął? Przejęzyczył się?
Proszę sobie obejrzeć wszelkie możliwe oceny gry naszych i nie naszych zawodników generowane na Waszym blogu. Jeśli nie 100% to 99% dotyczy debiutów, repertuaru debiutowego. Tak jakby nic więcej nie istniało. Zły wariant, zły repertuar debiutowy, pasywny wariant, pozycyjny itd.
I stąd właśnie wnoszę, że jest to zgromadzenie dyletantów. Przecież każdy, kto zagrał sporo partii turniejowych wie, że jest inaczej, zna smak goryczy, gdy wypuścił wygraną i nawet nie wie dlaczego. Lub przegrał partię jeszcze przed jej rozpoczęciem.
Wiedza na temat repertuaru debiutowego J.K.Dudy powinna być "lektura obowiązkową" przed rozpoczęciem dyskusji na ten temat. A nie odwrotnie.
Ale to wymaga wysiłku.
Łatwiej jest zmyślać.  Mat zakłada, że sam piszę komentarze. Pozostawiam go sam na sam z jego chorą wyobraźnią.
Mama, która do mnie napisała nie była sfrustrowana tylko raczej zezłościła się, że robicie z rodziców idiotów.
Wystarczy porozmawiać  z rodzicami, posłuchać jakie mają motywacje, czego chcą.
Ja nie generuję tych opinii tylko je przekazuje aby pokazać jak to wygląda.
Wcale mnie to nie bawi ani nie cieszy.
Matowi i Krystianowi zalecam aby jeszcze raz przeczytali w jakich okolicznościach użyłem sformułowania o przygodzie i zabawie z szachami. Nie chodziło przecież o Jasia!
Panowie wysilcie te swoje anonimowe móżdżki i postarajcie się czytać ze zrozumieniem !
Swoją drogą gdyby Jasia cieszyło i bawiło to co robi to też by mu nie zaszkodziło...
Panu Krzysztofowi mogę również poradzić aby nie wchodził na mojego bloga i go nie czytał skoro tak go to razi co i jak piszę.
Żyjemy w wolnym kraju.

Rozumiem, że dyskusja o przewadze budowania centrum poprzez c3-d4  nad centrum po d3 jeszcze jakiś czas potrwa.
Życzę owocnych obrad!






piątek, 17 stycznia 2014

Wyznania "leśnego dziadka"





Rys. Zbigniew Jujka




Ciekawym jak można i w jakiej sprawie domagać się ode mnie merytorycznej dyskusji? Z jednej strony bohaterscy anonimowie klasy Radko czy Krystian wyrażają o mnie same niepochlebne ( delikatnie ujmując) opinie a z drugiej strony ( amator) powołuje się na moje doświadczenie i takie tam. Przecież już dawno Jerzy Konikowski wykazał, że jestem w Akademii tylko dlatego, że łaszę się nieustannie do kolejnych zarządów PZSzach.
Panowie to ja - "leśny dziadek"! Człowiek "skompromitowany w sieci"
Fajna nazwa swoją drogą...
Nie wymagajcie ode mnie zbyt wiele.
Panowie! Czytajcie swego guru! On wszak jest nieomylny!
Mam poważnie traktować apel Pana Kledzika? Mam polemizować rzeczowo o beztrosce Leszka Ostrowskiego czy o powstawaniu struktur i różnicy tych z d3 od tych z c3-d4?.
Niech Pan Kledzik zaapeluje do swoich bezimiennych braci blogowych aby jako pierwsi porzucili język wymysłów i choć raz byli poważni.
Na jaki temat mam polemizować i z kim?
Przecież po wywodach Bezimiennych widać, że nie mają o niczym pojęcia.
Można w dowolnej bazie sprawdzić co grywał JKD. Można sprawdzić w jakim stylu gra Muzyczuk.
Przede wszystkim jednak można założyć, że JKD ma swego trenera z, którym doszedł do takiego poziomu i przed każdą partią ustalają strategię pojedynku. 
Tak w skrócie. 
Doradzanie Leszkowi aby JKD grał 0-0 zamiast d3 mogę tylko jako kiepski żart traktować.
Inaczej musiałbym zakładać, że Leszek jako doświadczony trener i MM jest niepełnosprawny umysłowo .
Czy aby na to nie wychodzi?
Żaden z Was nie zna ani Leszka ani Jasia Krzysia i nie wie na jakim etapie rozwoju się znajduje JKD. Rozwoju traktowanego szeroko, nie tylko szachowego.
Moje kpiny mają na celu zwrócenie Wam uwagi, że próbujecie" robić operację toporem rzeźnickim".
Co Pan wie o tym o czym teraz piszę panie Krzysztofie?
Raczej wygląda na to, że zginęlibyście gdyby nie to ciągle grzebanie w sprawach o, których nawet bladego pojęcia nie macie!
To daje przestrzeń do wymysłów a w tym jesteście I liga!
I te ciągłe podejrzenia a właściwie pewność, że przykładowo Wojtek Moranda został zmarnowany jak wielu zdolnych juniorów.
Może Pan Krzysztof napisze do Wojtka ( adres na stronie Akademii) i zapyta zamiast spekulować
Żenujące są te rozważania i jeszcze apelowanie do mnie o merytoryczny charakter wypowiedzi.
Zwróćcie się z tym do kogoś innego, najlepiej ze swego grona.
Nie wiem jakie niejasności i logiczne meandry przypisuje mi Pan Kledzik bo nie wyjaśnia tego.






środa, 15 stycznia 2014

Powtórka z rozrywki?









Występy naszych zawodników w Tata Steel stały się wyśmienitą okazją do "dyskusji" na blogu Jerzego Konikowskiego. Ma ona na celu rzekomo dobro polskich szachów. Musi być jakaś szczytna podkładka bo inaczej można by niewłaściwie zrozumieć te wszystkie wymysły, złośliwości i dyletanckie zadęcia.
Tym razem padło na J.K Dudę a właściwie na jego trenera. Ciekawe czy tacy eksperci jak Krystian i Radko wiedzą kto jest trenerem Jasia? Pewnie jakiś "leśny dziadek".
Oczywiście sygnał dał Jerzy Konikowski zalecając aby grać 5. 0-0 zamiast 5. d3. 
Muszę przekazać to odkrycie Leszkowi Ostrowskiemu bowiem nie czyta on bloga J.K.
A to się chłopina ucieszy! Niby skąd miał wiedzieć, że jest takie posunięcie jak 5. 0-0 i , że tak powinien Jasio grać. Nie wiem jak ekspert klasy Radko odkrył  Leszka skłonność do beztroski. Znam go kilka lat i niczego takiego nie stwierdziłem.
No ale przecież na blogu J.K podaje się tylko prawdziwe wiadomości...
Jest taki pogląd, że prawda jest siostrą kłamstwa a obie są córkami iluzji. Jeśli tak to wszystko się zgadza.
Warto dodać, że struktury po d3 lub w kolejności a4 a później d3 grywali G. Kasparow oraz M. Carlsen, że pierwszych z brzegu wyliczę. Struktury (nie warianty) dokładnie takie jak powstała w partii Jasia z Muzyczuk.
Bardzo odkrywcze będą też zapewne dla Leszka objaśnienia "amatora" jaka jest różnica pomiędzy budowaniem centrum poprzez c3-d4 a puszczaniem pola d4 po d3. 
Tego zapewne też nie wiedział.
Powinien wreszcie przejrzeć na oczy bo czas już najwyższy!.

Innym obsesyjnie powracającym tematem jest debiut a sprawa Carlsena.
Cytując fragmenty z najnowszego "Mata" znawcy przedmiotu sprawiają, że powraca fala przekonania, że jednak jest zupełnie odwrotnie niż się wydaje Kramnikowi, Kasparowowi, Gelfandowi i Wojtaszkowi, że tylko tych wymienię. 
Ich obserwacje podziela także Andrzej Filipowicz często przecież cytowany na blogu J.K
Aby uzyskać odpowiedni efekt wyrywa się zdania z kontekstu co jest starym chwytem ale co robić?
Przecież nie można przyznać, że coś w tym jest.
Śmieszne są te zabiegi reanimacyjne a moje odczucia co do poruszanych tematów wyraża zamieszczony rysunek.





poniedziałek, 6 stycznia 2014

czwartek, 2 stycznia 2014

Cieciem być...








Przeczytałem kolejny odcinek wywodów P. Kledzika i jak widać,  omija niewygodne pytania a dostrzega konkret tam, gdzie chodzi o metaforę. Używając przykładu "ciecia" jeśli już o to chodzi miałem na myśli każdego pouczającego Radka Wojtaszka jak powinien programować swoją karierę szachową
Rozumiem, że kibic, podatnik itd. Zawsze się jakiś powód znajdzie.
Ja akurat nie mam takiego mechanizmu, który każe mi wiedzieć lepiej co mają robić inni. Poza tym P.Krzysztof powołując się na opinię Anonima czyli nikogo podpiera się nią. Tą o zawodowstwie. Krzysiek Jopek nie jest zawodowcem a Anonim jest nikim. Poza tym jeśli Radek jest zawodowcem to może on wie lepiej co robi?
Panie Krzysztofie tego "ciecia" proszę nie brać do siebie! 
Uważam, że jeśli zacznę pouczać Radka co on powinien robić w szachach to pierwszy zostanę nominowany na "ciecia" Roku.
Sam się nominuję!
Powtarzam: jak się do nas zwróci to co innego.
Póki co to zapewne nawet nie czyta tych "wyrobów własnych" i ma się dobrze.
Dzisiaj swego przeciwnika jak mawia  Szymek :"przyjął jak brata"...




Cel w życiu




Rysunek Andrzeja Mleczki


Przyglądam się dyspucie na temat życiowej drogi Radka Wojtaszka. Z braku bardziej adekwatnego określenia nazwałbym to gmeraniem w życiorysie. Na szczęście tylko szachowym.
Nie jest to według mnie wyraz troski i chłodna ocena tylko brak wiary w Radka, jego pasję i siłę życiową. 
Człowiek dorosły bierze odpowiedzialność za swoje czyny a wiedzy o tym jakie ma Radek plany życiowe nie mamy zbyt wiele Dlatego dobrze byłoby zostawić go w spokoju, pozostając przy jak najlepszych życzeniach. To co widzą inni jest ich wizją. Radek ma swoje życie i pasja go poprowadzi gdzie trzeba.
Po ukończeniu wieku juniorskiego trzeba mieć jakiś  pomysł na swój rozwój. Nie wystarczy pracować przy komputerze nad debiutami. Jeśli Radek nie jet genialny to od kogoś w taki czy inny sposób musi się nauczyć jak iść dalej. 
Temu służy kontakt z Anandem. To nie jest tylko praca zarobkowa. To lekcja u wybitnego Mistrza i innych jego pomocników. Można zobaczyć jak analizują ,jak oceniają pozycje, jakie mają"sposoby" na różne okoliczności gry praktycznej. Tego nie może nauczyć żaden Houdini .
Komputer nie zbuduje atmosfery do pracy, do spotkania.
Zwyczaj praktykowania u Wielkich Mistrzów jest znany od wieków i to w szerokim spektrum możliwości działań człowieka. Od kultury duchowej poprzez sztukę po sport.
Można powiedzieć, że Radek został wybrany i przyszedł swój do swojego po swoje.
Jak możemy to ocenić, będąc na zewnątrz procesu? Po co się martwić o wybory Radka?
Aby sobie polemizować w nieskończoność?
My mamy swoje zdanie, być może każdy inne a Radek ma swoje życie. Jedno!
Jak nas zapyta to co innego. 
Póki co niech żyje swoim życiem jak najlepiej potrafi !